No o co? Wybierał starannie, zgodnie z zasadami selekcji negatywnej i...
Namaścił strażnika żyrandola, który pozwoli sobą sterować? (Przecież te opowieści o wybijaniu się na samodzielność można między bajki wlożyć.)
Postawił na chlopaka z sąsiedniego podwórka - nieco tępawego, ale swojskiego, takiego co to nie podskoczy, bo miejsce swoje zna?
Wywindował niedouczonego półanalfabetę, co dzisiaj jest w cenie, szczególnie wśród absolwentów renomowanych uczyliszcz w Pcimiach Wielkich, Średnich i Małych?
Zostawił na straży brysia, miejsce grzejącego swojemu protektorowi, który powrót woli sobie zabezpieczyć, tak na wszelki wypadek?
Tak, czy siak, wiedział co robił. No i mamy teraz Bula, który szykuje się do kolejnego skoku na fotel pod żyrandolem. Ma szansę, bo jak słusznie zauważyła ceniona analityczka sceny politycznej: "Wybory prezydenckie w Polsce to inżynieria społeczna. Nie wygrywa kakdydat najsprawniejszy, najmądrzejszy.."
Bul jest więc górą, bo czy taki Duda, doświadczony urzędnik państwowy, świetnie wykształcony, obyty w świecie, młody i rzutki, z dobrej, profesorskiej rodziny ma jakiekolwiek szanse w walce z Bulem?